niedziela, 28 kwietnia 2013

Przebudzenie

Ahoj!
Pora dać znak życia, które w ostatnim czasie stoi pod znakiem intensywnych studiów czeskiego i koncertów - sporo się dzieje w Warszawie! Helloween i Gamma Ray w Stodole, Korpiklaani w Progresji, no i wielkimi krokami zbliża nam się sam King Diamond w Hali Koło. Ale wróćmy do Czech.
Znamy już prawie całą listę zespołów, które w tym roku pojawią się na Mastersie:
AVANTASIA  & Michael Kiske (ex-Helloween, Unisonic), Eric Martin (Mr. Big), Bob Catley (Magnum), Thomas Rettke (Heavens Gate), Ronnie Attkins (Pretty Maids), Oliver Hartmann (ex-At Vance), Amanda Somerville, ...
ACCEPT
YNGWIE MALMSTEEN
RAGE & Lingua Mortis Orchestra
LENINGRAD COWBOYS
DEVIN TOWNSEND PROJECT
LORDI
THE EXPLOITED
THE 69 EYES
MASTERPLAN
DRAGONFORCE
MOONSPELL
POWERWOLF
WALTARI
DEATH DEALER
BRAINSTORM
PRIMAL FEAR
GRAVE DIGGER
SANCTUARY
PRONG
AUDREY HORNE
AMARANTHE
ANNEKE VAN GIERSBERGEN
XANDRIA
ARKONA
TROLLFEST
NEONFLY
ELVENKING
RAGNAROK
Desmod
Dymytry
Harlej
Dark Gamballe
Fleret
Silent Stream Of Godless Elegy
Seven
Debustrol
Daniel Krob
Egotrip
Nil
Gate Crasher
Warhawk

Może nie najbardziej imponujący skład w porównaniu z poprzednimi edycjami festiwalu, ale na pewno będzie na co popatrzeć. Informacje na temat festiwalu pojawiają się regularnie na stronie www.mastersofrock.cz, na facebooku, a także tu: www.rockmax.cz. Polecam to radio wszystkim fanom ciężkich, starych, a w ostatnim czasie nawet bluesowych rytmów - w Polsce takiego radia nie mamy i długo mieć nie będziemy. 
Zdecydowanie opłaca się wybrać na czeską wersję Metalfestu do Pilzna (31.05. - 2.06. http://cz.metalfest.eu/category/news/ ). W programie koncerty nie tylko świetnych zagranicznych kapel, ale znanych nam już zespołów czeskich:
KING DIAMOND
AIRBOURNE
SATYRICON
SONATA ARCTICA
U.D.O.
KORPIKLAANI
KATAKLYSM
KATATONIA
PINK CREAM 69
FREEDOM CALL
MERCENARY
CRUCIFIED BARBARA
BLOODBOUND
EX DEO
VARG
MILKING THE GOATMACHINE
ENFORCER
ACCUSER
HUNTRESS
Citron
Kreyson
Sebastien + goście
Salamandra
Daniel Krob
Eagleheart
Power 5

Bloga poważnie reaktywuję prawdopodobnie od razu po sesji letniej :) Została jeszcze cała masa mniej lub bardziej znanych (a w Polsce przeważnie przez nikogo nie kojarzonych) czeskich wykonawców, o których warto napisać!

Stay heavy!

środa, 5 grudnia 2012

44. rocznica śmierci Vladmíra Boudnika


Z okazji 44 rocznicy (samobójczej?) śmierci czeskiego artysty Vladimíra Boudnika chcę poświęcić ten post jego pamięci.

                Jaka była naprawdę osoba biednego pracownika fabryki w Kladnie, we wzruszający sposób zmitologizowana przez przyjaciela i współlokatora, Bohumila Hrabala? Kim był Vladimír Boudnik, tworzący grafikę za pomocą wszystkiego, co go w jakiś sposób poruszyło, czyli zazwyczaj tego, na co inni ludzie nie zwracali najmniejszej uwagi, co uznaliby za śmieci? Swoją technikę nazywał „grafiką strukturalną”.
 

Istnieje teoria, jakoby sztuka (oraz filozofia) Boudnika, nazywana przez niego samego eksplozjonalizmem, była ściśle związana z okresem wojennym, kiedy artysta został wywieziony na roboty do Niemiec, gdzie widział liczne alianckie bombardowania i cały wojenny horror. Jednak pomysł na oryginalną sztukę Boudnika nie był jedynie wynikiem wspomnień zakopanych głęboko w jego podświadomości czy nieprzemyślanego kaprysu. Jako absolwent Państwowej Szkoły Grafiki w Pradze Vladimir znał dokonania innych artystów, wiedział, że być może nie jest oryginalny, a jednak uparcie ignorował ten fakt. Był przekonany, że w czasach jemu współczesnych ludzie potrzebują silnego artystycznego wstrząsu, czegoś, co gwałtownie pobudzi ich kreatywność i wyobraźnię.

 
 
 

Dlatego Boudnik zasłynął z licznych „zdarzeń ulicznych”, polegających na spacerach po praskich ulicach wraz z grupką znajomych i przyjaciół, którzy wyszukiwali na starych murach dziur i kształtów stworzonych przez odpadający tynk, kojarzyli je z różnymi postaciami, by zaraz potem Vladimír naprawdę stworzył obraz odpowiadający ich wyobrażeniom.   

                Sam artysta charakteryzował się niezwykłą delikatnością. Jego prace długo nie były doceniane, a kiedy wreszcie, na początku lat 60. stał się członkiem Związku Czeskich Artystów Plastyków, szybko musiał pogodzić się ze stratą uznania, gdyż już po upadku Praskiej Wiosny w 1968 znów o nim zapomniano. Tak naprawdę w pełni doceniony został już po śmierci, ponieważ za życia większość ludzi uważało go za chorego psychicznie. Niecały rok przed śmiercią pisał w liście do przyjaciela: „Przez całe lata wykonywałem w fabryce pracę (…). Chciałem zademonstrować swoją normalność – odpowiadając na ataki i oszczerstwa, że jestem obłąkany. (…) Nawet nie wiesz, jak mnie to pogrąża, gdy dowiaduję się, że zamiast galerii plastycznych moją twórczością zaczyna interesować się psychiatria.”

                Nie wiemy na pewno, czy Vladimír Boudnik 5 grudnia 1968 roku zamierzał się zabić, czy był to tylko nieszczęśliwy wypadek. Swoją drogą to ciekawe, że podobnie jest z historią śmierci Bohumila Hrabala. Zresztą, nie warto tej sprawy roztrząsać. W masowej wyobraźni zawsze pozostanie entuzjastycznym, ale wrażliwym artystą, w skupieniu pracującym całe noce nad swymi obrazami i grafikami, bądź piszącym „listy do samego siebie” w ogromnych księgach przy świetle lampy zamocowanej nad łóżkiem w domu na ulicy Grobli 24.

Głównie przyczynił się do tego Bohumil Hrabal, poprzez książki, w których często wspominał swojego przyjaciela. Był to przede wszystkim „Czuły barbarzyńca”, stanowiący w całości pewnego rodzaju hołd, ale Vladimír jest również bohaterem „Dandysa w drelichu” (jeden z esejów „Pięknej rupieciarni”). W zekranizowanych „Perełkach na dnie”, w epizodzie „Automat Svět” reżyserii Věry Chytilovej Boudnik zagrał samego siebie. Film Petra Kolihy, „Něžný barbar“ (Czuły barbarzyńca), w którym główne roli zagrali J. Menzel i B. Polívka, stanowi luźną interpretację tytułowej powieści, w której przeplatają się wątki z całej twórczości Hrabala.

Jeśli chcecie się dowiedzieć więcej, a przy okazji znacie trochę język czeski, polecam ten krótki reportaż:


                A jeżeli będziecie mieli ochotę, niezależnie od czasu i miejsca przywołać atmosferę magicznej Libni, dzielnicy Pragi, z którą i Hrabal, i Boudnik byli związani, polecam album Ladislava Michálka „Libní s Bohumilem Hrabalem”, gdzie można znaleźć zdjęcia przedstawiające samego Vladimira. Najlepiej szukać go bezpośrednio w czeskich księgarniach.

 

Napisane na podstawie:

Bohumil Hrabal „Czuły Barbarzyńca”, Świat Literacki, Izabelin 1997

„Dandys w drelichu” [w:] „Piękna rupieciarnia”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2006


 

 
 

piątek, 26 października 2012

Alkehol

W listopadzie 1991 roku Ota Hereš i Petr “Kuna“ Buneš, gitarzyści zespołu Kryptor postanowili dla zabawy skomponować kilka piosenek odbiegających od trashmetalowego stylu swojej kapeli, układając do nich teksty o pijackiej tematyce. Konsultacje w sprawie tego projektu odbywały się w praskiej restauracji „Na Slamníku“, gdzie w obecności znajomych, a także ludzi, którzy akurat w tym czasie jedli obiad. Właśnie tam zrodziła się ostatecznie postać jeszcze nienazwanego eksperymentu.
Pomysły rodziły się wraz z wzrastającą liczbą opróżnionych ze złotego trunku kufli. W ten sposób, już 25.01.1992 r. ukazało się pierwsze demo, Hospodo nalejvej, na którym kapela już pod nazwą Alkehol umieściła następujące utwory:  
Intro
Hospodo nalejvej
Tak jaký cavyky
Travičko zelená
Vypít se
Všechno je jinak
Dejvice
Polibte mi
Jako obvykle
Železná Sparta
Vezmem zákon do svejch rukou  
Outro

Dzieło zostało przekazane firmie Monitor, która od razu po jego przesłuchaniu wykazała zainteresowanie współpracą. Obie strony podchodziły do pomysłu pozytywnie, dlatego w ciągu tygodnia podpisano umowę o wydanie albumu.

Kapela nagrała go w studiu Propast, do poprzednich piosenek dodając Podbabskej stánek oraz O chlastu a Na Slamníku. Usłyszymy tam takich muzyków jak Ota Hereš (gitara, bas, wokal, chórek), Kuna (gitara, bas, chórek), Filip Robovski (bas, chórek) Lou Fanánek Hagen (wokal, chórek), a także A.K. (automatyczna perkusja).
Pierwszy album, Alkehol, ukazał się 8. czerwca 1992 roku i szybko znalazł się na liście 20 najlepiej sprzedających się tytułów. Ponieważ pojawiły się propozycje koncertów, założyciele zespołu, Ota i Kuna, zaprosili do współpracy swoich znajomych: perkusistę Martina Melmuse(ex-Törr), natomiast bas chwycił gitarzysta zespołu Brian, Tonda Rauer. Warto wspomnieć, że ten właśnie skład funkcjonuje po dziś dzień. Panowie nagrali utwór Okno mé lásky, a potem, na koncercie w Duchcově 30.10.1992 roku  supportowali zespół Kabát (a jakże by inaczej...).

Bez względu na opinie krytyków fani zbierali się tłumnie na koncertach, co popchnęło Alkehol do stworzenia drugiego albumu, S úsměvem se pije líp (wrzesień 1993), który utrzymywał się przez dwa miesiące w czołówce hitów. Skutkiem tego sukcesu był całkowicie wyprzedany koncert w Lucernie 25.11.1993 r.

Podsumowując okres 1992 – 2001, Alkehol zagrał setki koncertów w Czechach, odbył dwie wielkie trasy po Słowacji, a w wolnym czasie grywał na różnych festiwalach w obu tych krajach. Wciąż współpracując z Monitorem wydał kolejne albumy:

1994 – Alkeholism

1995 – Na zdraví

1996 – Odpočívej v pokoji

1997 – 100%

1998 – Alkohol, to je moje milá

1999 – Metla lidstva

2001 – Pili jsme a budem (hity, klipy, bonusy 1991 – 2001)

Nagrał też teledyski do piosenek Podbabskej stánek, Na Slamníku, O chlastu(live), Okno mé lásky, Buráky, Pivo dělá hezká těla, Rock’and’roll, Hlupák váhá, Houbová, Na zdraví, Odpočívej v pokoji, Nonstop a Lejboj.

Słowem, „Alkeholicy“ nie próżnowali. W 2002 roku zmienili wydawnictwo na Sokol’s Power Voice Music, co zaskutkowało kwietniowym albumem Planeta vopic (a także klipem do Piju jako duha). 1.10.2003 roku ukazał się natomiast Už se to smaží a peče z promującym teledyskiem Život je krátkej. W marcu 2004 roku rozpoczęła się trasa „Už se to smaží a peče TOUR 2004“.

W styczniu i lutym 2005 roku w studio Miloše Dodo Doležala Hacienda powstawał album Kocovina, który ukazał się nakładem SPV Music w kwietniu (i tym razem nakręcono klip -  Rozlezem se v červy).

Potem już do końca roku zespół koncertował, skupiając się na promocji nowego albumu.

Od początku 2006 roku Alkehol występował w Czechach i na Słowacji oraz pracował nad nowymi pieśniami. We wrześniu, w praskim studio ČNSO nagrał album Dvanáctka, który przy współpracy z Monitor-Emi ukazał się pod koniec miesiąca. Koncertowy chrzest album przeszedł 1.11. w praskim klubie Retro.

Od 2008 roku obowiązki managera zespołu przejęła agencja Magmakoncert. Jesienią tego roku narodził się albym Johoho (klip do Vožeru se).

Wiosną 2009 roku zespół udał się w trasę ze słowackim zespołem Konflikt, natomiast w 2010 roku – z Dogą. We wrześniu, w ostrawskim studio C rozpoczęły się prace nad kolejnym albumem, który wyszedł w listopadzie pod nazwą Pojďme se napít (Emi-Czech).

Zaraz po Sylwestrze 2011 roku zespół spotkał się wHrádku u Rokycan, gdzie powstał teledysk Zmaštěnej.

Cały rok 2011 upłynął na koncertach i przygotowaniach do 20. rocznicy powstania zespołu.

Jak zdążyłam się na własnej skórze przekonać, zespół świętuje swoje urodziny koncertując gdzie tylko się da.

środa, 15 sierpnia 2012

Nohavica w Kongresowej!

Informacja spóźniona o ok. dwa tygodnie, ale może ktoś jeszcze się nie zorientował i spełnię dobry uczynek: 26 listopada w warszawskiej Sali Kongresowej wystąpi Jaromir Nohavica, artysta znany i kochany nie tylko przez Czechów, Słowaków, Polaków (co tu kryć, w dużej mierze dzięki filmowi "Rok diabła" reżyserii Petra Zelenki), ale też ludzi innych narodowości, którzy niekoniecznie muszą rozumieć teksty piosenek, ale równie intensywnie odczuwają ich przesłanie. Sprzedaż biletów ruszyła 1. sierpnia, więc do boju!
Biografii pana Nohavicy nie muszę umieszczać na blogu, bo łatwo można ją znaleźć choćby na zadbanej oficjalnej stronie, dostępnej w wielu językach. Link do polskiej wersji : http://www.nohavica.cz/_pl/index_pl2.html

Lecz, ponieważ nie lubię tak krótkich i ubogich w informacje wpisów, muszę nadmienić, że twórczością Nohavicy zainteresował się stosunkowo niedawno nasz polski Artur Andrus, nagrywając polską wersję piosenki Těšínská (Cieszyńska:  http://www.youtube.com/watch?v=7F8njkvbsj4), ale na tym nie poprzestał, bo powstała też wersja łódzka (http://www.youtube.com/watch?v=WvoonsLNvIE&feature=related).

Polecam listopadowy koncert. Na pewno będzie na co popatrzeć, a raczej - czego posłuchać.

wtorek, 14 sierpnia 2012

KABÁT, Rocková Ostrava 12.08.2012

Gwiazdą wieczoru Rockowej Ostravy był Kabát. Wołanie fanów zmieniło się w prawdziwą euforię, kiedy usłyszeliśmy intro do Banditi di Praga i ta radosna atmosfera utrzymywała się bez przerwy do samego końca koncertu. Potem nastąpił czas na Piju já, piju rád,  Na sever, Shořel náš dům, których teksty, jak zresztą wszystkie kolejne, publika doskonale znała i śpiewała. Nie zabrakło obowiązkowej piosenki Malá dáma, ale żeby nie zwalniać przesadnie tempa zaraz potem rozbrzmiały Cesta do Kadaně i Dole v dole. Po kolejnym kawałku z najnowszej płyty, Don Pedro von Poltergeist, nadszedł czas na stare hity: Všechno bude jako dřív, a także Sem klidnej – był to pierwszy utwór mniej znany fanom, na co zresztą zwrócił uwagę sam Pepa Vojtek. Od początku koncertu w oczy rzucała się doskonała forma wszystkich artystów. Uśmiechy na ich twarzach, nieodłączne zapowiedzi piosenek, podczas których wszyscy milknęli i wpatrywali się w scenę jak w obrazek, dodatkowe efekty w postaci szalejącego na scenie ognia i wielkich telebimów w tle – to wszystko potęgowało wrażenie kultowości wydarzenia, w którym braliśmy udział. Dalsza uczta dla naszych uszu obejmowała takie utwory jak Wonder, Bara, Tak teda pojď, Bruce Willis, Úsměv pana Lloyda, Šaman, kolejna perełka ‘Banditi di Praga’ -  Ebenový hole, Starej bar, Kdovi jestli i, na „pożegnanie”, tradycyjna Pohoda.

Po krótkiej przerwie Kabáci wyszli na oczekiwane bisy. Po Burlaci doprosiliśmy się w końcu sztandarowego Žízeň, podczas którego temperatura pod sceną podskoczyła do granic możliwości. Ostatecznie zespół pożegnał nas kawałkami Colorado i Moderní děvče, po czym nastąpił skromny pokaz sztucznych ogni.
Krótko mówiąc – 2 godziny 10 minut profesjonalnego, rockowego show; 25 utworów znanych i kochanych przez wszystkich; brak głosu nazajutrz; koncert-marzenie. Niech za komentarz posłuży wcale nie przesadzone stwierdzenie, że podobnie, czasem może nawet z mniejszym uwielbieniem, reagowali fani na koncertach Manowar, AC/DC, Metalliki czy Iron Maiden. Wielkim plusem dla zespołu jest fakt, że przy całej swojej legendzie Kabáci pozostają skromni i na pierwszy rzut oka widać, że na scenie nie pracują, ale dobrze się bawią i nie mają zamiaru szybko tej zabawy przerywać. Szanse na ich koncert w Polsce, podobnie jak na koncerty Citron czy Kreyson, są niestety nikłe (jeśli w ogóle jakieś istnieją), ale Czechy wcale nie leżą na drugim końcu świata i myślę, że warto od czasu do czasu zorganizować wypad na festiwal typu Rocková Ostrava.













poniedziałek, 13 sierpnia 2012

CITRON na żywo!

Po długiej nieobecności, spowodowanej rzecz jasna festiwalowym sezonem, wracam, żeby zdać sprawozdanie z niektórych koncertów, które miałam okazję zobaczyć u zwariowanych południowych sąsiadów. Zacznę od zespołu CITRON.
Jego historię już znamy, pora na zajęcia praktyczne. W ciągu jednego miesiąca miałam okazję zobaczyć Citron dwa razy: na wspomnianym festiwalu Masters Of Rock, oraz na drugim, jednodniowym, o nazwie Rocková Ostrava.
Pierwszy był Masters. W tym roku, zwłaszcza porównując do zeszłego, festiwal był dosyć ubogi w gwiazdy. Listę zespołów umieściłam już we wcześniejszym poście. Z czeskich kapel warto było zwrócić uwagę między innymi na Arakain, Kreyson oraz Citron. I tu w końcu przechodzimy do meritum. Na Ronnie James Dio Stage oprócz muzyków pojawił się także bóg Radegast. Jeśli chodzi o setlistę, nie ma na co narzekać. Usłyszeliśmy wszystko to, czego moglibyśmy oczekiwać, nie zabrakło więc Rock, rock, rock, Ragegast, Už couvám, Zahradní slavnost,  Zase dál, Setkání s Radochem.
Po lirycznym Už zase mi scházíš, który wyśpiewała wraz z zespołem większość publiki, nadszedł czas na coś bardziej efektywnego. Przy kolejnym utworze, Moravská děvčátka, prawdziwe morawskie dziewczyny wyskoczyły na scenę i zafundowały show, który spodobał się głównie męskiej części fanów (zainteresowanych odsyłam na youtube: http://www.youtube.com/watch?v=ZN6OgzhgXvo).  Jeśli ktoś wyobrażał sobie Citron jako zespół złożony ze starszych panów znudzonych graniem od lat tych samych hitów, bardzo się mylił. Pod sceną bawili się zarówno młodzi, jak i starzy wyjadacze, że nie wspomnę już o muzykach!
Rocková Ostrava to festiwal mający miejsce na ogromnym placu w Ostravě – Vítkovicích 12. sierpnia. Zaproszone na imprezę zespoły to Kabát (szczegółową recenzję koncertu przeczytacie w następnym wpisie), dwudziestoletni Alkehol (którego biografię przygotuję niebawem), jedna z najlepiej sprzedających się grup w Czechach – ŠKWOR, Segment, znany z Czesko-Słowackiej wersji Mam talent, a także dwa cover-bandy: Judas Priest revival oraz Whitesnake revival (które zdecydowanie mają prawo wykonywać utwory oryginalnych zespołów). Poza tym usłyszeliśmy też Airfare, Willow Lake i The Pant (dwie ostatnie grupy zajęły odpowiednio 1. i 2. miejsce ankiety RADEGAST Líhně w 2011 roku).
Jedną z najwiażniejszych gwiazd był Citron. O ile podczas występów młodszych zespołów pogoda nie dopisała i większość fanów kryła się pod namiotami z Radegastem, o tyle Citron zgromadził pod sceną pokaźny tłum. Wśród muzyków zabrakło wspomnianego boga, ale zastąpiła go ogromna, nadmuchiwana figura górująca nad całym placem, postawiona w mini miasteczku rozrywki. Setlista nie różniła się bardzo od tej z lipca. Utwór Moravská děvčátka obył się tym razem bez udziału pięknych kobiet w lichych strojach, co nie znaczy, że cieszył się mniejszym zainteresowaniem. Bezbłędne, energiczne wykonanie Zahradní slavnost i Rock, rock, rock poruszyło cały plac, aż miło było popatrzeć i pouczestniczyć.
Na podstawie tych dwóch koncertów mogę stwierdzić, że nie ma żadnej przesady w określeniu zespołu Citron legendarnym i łączącym pokolenia. Jest to jedna z tych kapel, które nigdy się nie starzeją i nie nudzą. Polecam wszystkim fanom tradycyjnego heavy metalu zainwestowanie w któryś z ich występów – niezapomniane wrażenia gwarantowane!

środa, 4 lipca 2012

Polsko-czeska "fiXmisja"

Podążając za głosem Polskiego Radia oraz Czeskiego Centrum w Warszawie ja również chcę zachęcić do słuchania czeskich piosenek na polskiej antenie.

Vypsaná fiXa to pardubicka grupa rockowa powstała w 1994 roku. W jej skład wchodzą wokalista Michal 'Márdi' Mareda, gitarzysta Milan 'Mejla' Kukulský, basista Daniel 'Mejn' Oravec oraz perkusista Petr 'Pítrs' Martínek.

Na tle innych zespołów określających się mianem pop punkowych czy soft rockowych Vypsaná fiXa wyrónia się baśniowymi, surrealistycznymi tekstami autorstwa Márdiego. Inspirację czerpie najprawdopodobniej z twórczości Williama Saroyana i Gabriela Garcíi Márqueza.
W 2007 roku napisali muzykę do filmu "Václav", natomiast w 2012 brali udział w produkcji filmu "Čtyři slunce".

 Niektórzy Polacy powinni kojarzyć ten zespół głównie z utworu „Palenie titonia“ . http://www.youtube.com/watch?v=Sf_TkLgQEeU

 Zespół podbił serca fanów m.in. we Włoszech, Anglii, Japonii oraz Polsce. Vypsana fiXa przed koncertami w Pradze supportowała m.in. grupę The Offspring, Guano Apes oraz Iggiego Popa. 

Zobaczymy go zarówno na festiwalach, jak i mniejszych klubowych koncertach. Usłyszymy natomiast nie tylko na czeskiej, ale i polskiej antenie. Płytę „fiXmisja“, kompilację największych przebojów, nagrał w Polskim Radiu (premiera odbyła się 18 czerwca). Utwory "Klenot" i "Detaily" zapisały się w notowaniach Listy Przebojów Radiowej Trójki.