środa, 15 sierpnia 2012

Nohavica w Kongresowej!

Informacja spóźniona o ok. dwa tygodnie, ale może ktoś jeszcze się nie zorientował i spełnię dobry uczynek: 26 listopada w warszawskiej Sali Kongresowej wystąpi Jaromir Nohavica, artysta znany i kochany nie tylko przez Czechów, Słowaków, Polaków (co tu kryć, w dużej mierze dzięki filmowi "Rok diabła" reżyserii Petra Zelenki), ale też ludzi innych narodowości, którzy niekoniecznie muszą rozumieć teksty piosenek, ale równie intensywnie odczuwają ich przesłanie. Sprzedaż biletów ruszyła 1. sierpnia, więc do boju!
Biografii pana Nohavicy nie muszę umieszczać na blogu, bo łatwo można ją znaleźć choćby na zadbanej oficjalnej stronie, dostępnej w wielu językach. Link do polskiej wersji : http://www.nohavica.cz/_pl/index_pl2.html

Lecz, ponieważ nie lubię tak krótkich i ubogich w informacje wpisów, muszę nadmienić, że twórczością Nohavicy zainteresował się stosunkowo niedawno nasz polski Artur Andrus, nagrywając polską wersję piosenki Těšínská (Cieszyńska:  http://www.youtube.com/watch?v=7F8njkvbsj4), ale na tym nie poprzestał, bo powstała też wersja łódzka (http://www.youtube.com/watch?v=WvoonsLNvIE&feature=related).

Polecam listopadowy koncert. Na pewno będzie na co popatrzeć, a raczej - czego posłuchać.

wtorek, 14 sierpnia 2012

KABÁT, Rocková Ostrava 12.08.2012

Gwiazdą wieczoru Rockowej Ostravy był Kabát. Wołanie fanów zmieniło się w prawdziwą euforię, kiedy usłyszeliśmy intro do Banditi di Praga i ta radosna atmosfera utrzymywała się bez przerwy do samego końca koncertu. Potem nastąpił czas na Piju já, piju rád,  Na sever, Shořel náš dům, których teksty, jak zresztą wszystkie kolejne, publika doskonale znała i śpiewała. Nie zabrakło obowiązkowej piosenki Malá dáma, ale żeby nie zwalniać przesadnie tempa zaraz potem rozbrzmiały Cesta do Kadaně i Dole v dole. Po kolejnym kawałku z najnowszej płyty, Don Pedro von Poltergeist, nadszedł czas na stare hity: Všechno bude jako dřív, a także Sem klidnej – był to pierwszy utwór mniej znany fanom, na co zresztą zwrócił uwagę sam Pepa Vojtek. Od początku koncertu w oczy rzucała się doskonała forma wszystkich artystów. Uśmiechy na ich twarzach, nieodłączne zapowiedzi piosenek, podczas których wszyscy milknęli i wpatrywali się w scenę jak w obrazek, dodatkowe efekty w postaci szalejącego na scenie ognia i wielkich telebimów w tle – to wszystko potęgowało wrażenie kultowości wydarzenia, w którym braliśmy udział. Dalsza uczta dla naszych uszu obejmowała takie utwory jak Wonder, Bara, Tak teda pojď, Bruce Willis, Úsměv pana Lloyda, Šaman, kolejna perełka ‘Banditi di Praga’ -  Ebenový hole, Starej bar, Kdovi jestli i, na „pożegnanie”, tradycyjna Pohoda.

Po krótkiej przerwie Kabáci wyszli na oczekiwane bisy. Po Burlaci doprosiliśmy się w końcu sztandarowego Žízeň, podczas którego temperatura pod sceną podskoczyła do granic możliwości. Ostatecznie zespół pożegnał nas kawałkami Colorado i Moderní děvče, po czym nastąpił skromny pokaz sztucznych ogni.
Krótko mówiąc – 2 godziny 10 minut profesjonalnego, rockowego show; 25 utworów znanych i kochanych przez wszystkich; brak głosu nazajutrz; koncert-marzenie. Niech za komentarz posłuży wcale nie przesadzone stwierdzenie, że podobnie, czasem może nawet z mniejszym uwielbieniem, reagowali fani na koncertach Manowar, AC/DC, Metalliki czy Iron Maiden. Wielkim plusem dla zespołu jest fakt, że przy całej swojej legendzie Kabáci pozostają skromni i na pierwszy rzut oka widać, że na scenie nie pracują, ale dobrze się bawią i nie mają zamiaru szybko tej zabawy przerywać. Szanse na ich koncert w Polsce, podobnie jak na koncerty Citron czy Kreyson, są niestety nikłe (jeśli w ogóle jakieś istnieją), ale Czechy wcale nie leżą na drugim końcu świata i myślę, że warto od czasu do czasu zorganizować wypad na festiwal typu Rocková Ostrava.













poniedziałek, 13 sierpnia 2012

CITRON na żywo!

Po długiej nieobecności, spowodowanej rzecz jasna festiwalowym sezonem, wracam, żeby zdać sprawozdanie z niektórych koncertów, które miałam okazję zobaczyć u zwariowanych południowych sąsiadów. Zacznę od zespołu CITRON.
Jego historię już znamy, pora na zajęcia praktyczne. W ciągu jednego miesiąca miałam okazję zobaczyć Citron dwa razy: na wspomnianym festiwalu Masters Of Rock, oraz na drugim, jednodniowym, o nazwie Rocková Ostrava.
Pierwszy był Masters. W tym roku, zwłaszcza porównując do zeszłego, festiwal był dosyć ubogi w gwiazdy. Listę zespołów umieściłam już we wcześniejszym poście. Z czeskich kapel warto było zwrócić uwagę między innymi na Arakain, Kreyson oraz Citron. I tu w końcu przechodzimy do meritum. Na Ronnie James Dio Stage oprócz muzyków pojawił się także bóg Radegast. Jeśli chodzi o setlistę, nie ma na co narzekać. Usłyszeliśmy wszystko to, czego moglibyśmy oczekiwać, nie zabrakło więc Rock, rock, rock, Ragegast, Už couvám, Zahradní slavnost,  Zase dál, Setkání s Radochem.
Po lirycznym Už zase mi scházíš, który wyśpiewała wraz z zespołem większość publiki, nadszedł czas na coś bardziej efektywnego. Przy kolejnym utworze, Moravská děvčátka, prawdziwe morawskie dziewczyny wyskoczyły na scenę i zafundowały show, który spodobał się głównie męskiej części fanów (zainteresowanych odsyłam na youtube: http://www.youtube.com/watch?v=ZN6OgzhgXvo).  Jeśli ktoś wyobrażał sobie Citron jako zespół złożony ze starszych panów znudzonych graniem od lat tych samych hitów, bardzo się mylił. Pod sceną bawili się zarówno młodzi, jak i starzy wyjadacze, że nie wspomnę już o muzykach!
Rocková Ostrava to festiwal mający miejsce na ogromnym placu w Ostravě – Vítkovicích 12. sierpnia. Zaproszone na imprezę zespoły to Kabát (szczegółową recenzję koncertu przeczytacie w następnym wpisie), dwudziestoletni Alkehol (którego biografię przygotuję niebawem), jedna z najlepiej sprzedających się grup w Czechach – ŠKWOR, Segment, znany z Czesko-Słowackiej wersji Mam talent, a także dwa cover-bandy: Judas Priest revival oraz Whitesnake revival (które zdecydowanie mają prawo wykonywać utwory oryginalnych zespołów). Poza tym usłyszeliśmy też Airfare, Willow Lake i The Pant (dwie ostatnie grupy zajęły odpowiednio 1. i 2. miejsce ankiety RADEGAST Líhně w 2011 roku).
Jedną z najwiażniejszych gwiazd był Citron. O ile podczas występów młodszych zespołów pogoda nie dopisała i większość fanów kryła się pod namiotami z Radegastem, o tyle Citron zgromadził pod sceną pokaźny tłum. Wśród muzyków zabrakło wspomnianego boga, ale zastąpiła go ogromna, nadmuchiwana figura górująca nad całym placem, postawiona w mini miasteczku rozrywki. Setlista nie różniła się bardzo od tej z lipca. Utwór Moravská děvčátka obył się tym razem bez udziału pięknych kobiet w lichych strojach, co nie znaczy, że cieszył się mniejszym zainteresowaniem. Bezbłędne, energiczne wykonanie Zahradní slavnost i Rock, rock, rock poruszyło cały plac, aż miło było popatrzeć i pouczestniczyć.
Na podstawie tych dwóch koncertów mogę stwierdzić, że nie ma żadnej przesady w określeniu zespołu Citron legendarnym i łączącym pokolenia. Jest to jedna z tych kapel, które nigdy się nie starzeją i nie nudzą. Polecam wszystkim fanom tradycyjnego heavy metalu zainwestowanie w któryś z ich występów – niezapomniane wrażenia gwarantowane!